sobota, 7 stycznia 2012

In treatment 2


Podążając za ciosem nadrabiania zaległości, w ciągu tygodnia pochłonęłam In treatment 2. Paul Weston i jego nieograniczenie nieszczęśliwi  pacjenci  tym razem spotykają się w Nowym Jorku. Paul jest rozwiedziony, wyprowadził się, mieszka sam. Albo raczej – sam z problemami pacjentów.



Ciemna klatka schodowa, Paul otwiera drzwi. Czarnoskóry mężczyzna wręcza mu kopertę. To pozew sądowy, a mężczyzna jest, znanym już z pierwszej serii, ojcem Alexa – byłego żołnierza. Ojciec  obwinia Paula za śmierć syna. Uwolnienie się od wyrzutów sumienia i przepracowanie słusznej bądź niesłusznej winy będzie jednym z ważniejszych zadań dla Paula w tym sezonie. 

Dzięki pozwowi poznaje także pacjentkę, której będzie poświęcał poniedziałkowe poranki. To Mia, prawniczka z kancelarii prowadzącej jego sprawę. Mia była już kiedyś pacjentką Paula, teraz powraca. Wtorek to dzień z April, studentką architektury chorującą na raka i zmagającą się z autyzmem brata. Środa – Oliver, syn rozwodzących się, niedojrzałych rodziców. Czwartek – Walter, prezes korporacji cierpiący na bezsenność. Piątkowy wieczór to ponownie spotkanie z Giną. 

I tak jak w pierwszym sezonie, z każdym odcinkiem dowiadujemy się kolejnych prawd o pacjentach, ale i o Paulu, choć wydawać by się mogło, że po pierwszej serii wiemy już o nim wszystko. Bardzo szybko jednak widz zostaje wyprowadzony z tego błędnego przekonania. Coraz więcej dowiadujemy się o jego przeszłości, rodzicach, motywacjach, bieżących zachowaniach. Zaskakuje, kiedy odsłania swoją słabość. Zaskakuje podczas spotkań z Giną, kiedy to wchodzi w rolę niesfornego pacjenta. 


Twórcy trochę bazują na stereotypie – Mia – wydaje się być postacią wyciągniętą z kobiecych czasopism. Czterdziestokilkuletnia kobieta sukcesu, zamożna, bezdzietna, samotna, aktywna seksualnie. Dodatkowo – pewna siebie, drapieżna, wymagająca. Rolą Paula jest rozwikłanie tej przewidywalnej konstrukcji, dogrzebanie się do praprzyczyn zachowania. Ale jest w tym coś zabawnego, jeżeli dochodzimy do wniosku, że kobieta sukcesu musi mieć za sobą traumatyczne dzieciństwo. Może Mia jest trochę rozwinięciem Laury z pierwszego sezonu. Może Laura za dziesięć lat, jeżeli nie okiełzna swoich problemów, „skończy” jak Mia – zamożna, szanowana, ale samotna?

Najciekawsze i największe zmiany zachodzą podczas spotkań środowych, kiedy to Paul spotyka się z małym Oliverem i jego rodzicami. Rodzina przychodzi po pomoc w trakcie rozwodu, bardzo szybko okazuje się jednak, że problemy, z jakimi się boryka są dużo potężniejsze niż konieczność w miarę pokojowego przeprowadzenia dziecka przez rozstanie. Do głosu zaczynają dochodzić indywidualne głosy każdego z rodziców, którzy – do tej pory wypełniając obowiązki wobec dziecka – teraz chcą zająć się własnymi potrzebami. Rozwodzą się właściwie nie do końca ze sobą, tylko z poczuciem przynależności i zawłaszczenia przez dziecko. Trudno nie współczuć Oliverowi, który w całym tym galimatiasie nie jest niczemu winien, ale rodzice wydają się dużo ciekawszymi postaciami. Fascynujące jest, jak próbują odrywać się od niesionego balastu i zbudować nową relację bez konieczności rezygnacji z siebie. 

Interesującym wątkiem konsekwentnie prowadzonym jest (nie)przekraczanie granicy w relacji terapeuta-pacjent. Paul broni informacji o sobie niczym niepodległości, a tym razem atakowana jest nawet jego przestrzeń fizyczna - Mia rozgaszcza się w kuchni, kiedy Paul raz poczęstuje Olivera kanapkami, ten będzie ich oczekiwał też przy kolejnym spotkaniu. Terapeuta zawozi do szpitala April, unikającą chemioterapii. Po tym wydarzeniu dziewczyna będzie oczekiwała, że zacznie pełnić rolę jej opiekuna i na chemię będzie ją stale woził. Kiedy Paul raz odwołuje sesje wszyscy pacjenci mają do niego pretensje, dopytują się dlaczego, a enigmatyczna odpowiedź „Nagła sprawa rodzinna” tylko ich rozsierdza. 

Zdarzają się też dziwne wpadki scenariuszowe. Nie wiadomo skąd i dlaczego, Paul mówi byłej żonie, że ją kocha i chce wrócić do domu. Nie omówił tego wydarzenia z Giną, nie zdradzał, że ma takie pragnienie. Z punktu widzenia fabuły było to całkowicie zbędne wyznanie, bo absolutnie nic z niego nie wynika, ani nic go nie poprzedza. Wydawałoby się także, że w drugim sezonie nie pojawią się także pytania typu „What’s goin’ on?” – „Co się dzieje?” – kwestia wyjaśnienia tego „co się dzieje”, jest chyba przedmiotem całej terapii, więc  takie pytanie brzmi po prostu śmiesznie. Zwłaszcza jeżeli Paul pyta o to zwijającą się z bólu (z powodu wszczepionego portu) April.  

Dziś krótko, jestem w trakcie trzeciego sezonu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz