Jak znakomicie!
Tym razem, do biura redakcji
wiadomości zaglądamy przez dziewięć odcinków. Tyle wystarczyło do
opowiedzenia kilkunastu fenomenalnych historii.
McKenzie przestała machać rękami,
a Will zdecydowanie rzadziej bywa obrażony. Gros opowieści ponownie zajmują
wątki autentyczne wyjęte z najnowszej, najświeższej historii USA (np. wybory
prezydenckie 2012). Tym razem jednak wątki autentyczne mieszają się z historią
fikcyjną (Operacja Genua), który okazuje się być tematem przewodnim dla
całej narracji. Fakty zostały nanizane na prawdziwie filmową, stworzoną przez
twórców opowieść. To duża zmiana względem pierwszego sezonu, który z reporterską
precyzją i puryzmem relacjonował wydarzenia, niejednokrotnie niezbyt
interesujące dla widza spoza USA. Tym razem główny wątek chwyta za i serce i za
rozum – możliwa akcja wojskowa z użyciem broni chemicznej przez „amerykańskich
chłopców” to nie tylko opowieść o tworzeniu i przetwarzaniu prawdy dla widza,
ale także komentarz do działań militarnych USA.
Newsroom 2 to mistrzostwo
narracji. Opowieść przeskakuje, bez żadnych uprzedzeń, między oddalonymi od
siebie o kilka miesięcy wydarzeniami. Do przeszłości nie trafiamy bezpośrednio,
ale poprzez relacje kolejnych bohaterów, którzy te wydarzenia relacjonują z
kolei grupie prawników, z którymi się spotykają. Dokładne przyczyny i
wyjaśnienie, o co z tymi prawnikami właściwie chodzi pojawia się de facto około
połowy sezonu – wtedy widz zaczyna w pełni rozumieć intrygę i całą narracyjną
drabinę. A kiedy już się to w całości ogarnie, nie pozostaje nic innego, jak
wstać z legowiska i ukłonić się twórcom za znakomite opowiedzenie ciekawej
historii.
Przekaz pozostał ten sam –
zaangażowani dziennikarze bez skazy dążą do prawdy i do sprawiedliwości. Nawet
na drinka po pracy już za bardzo nie wychodzą, bo ciągle są w biurze. Trzeba
podkreślić, że patrzą na rzeczywistość jedynie z perspektywy tego biura i ledwo
zauważyli jak bardzo się ona na zewnątrz zmieniła. Redakcja nadal
gardzi „nowymi mediami”. Choć z Twittera czerpią informacje, blogerzy to dla
nich niewiarygodne źródło i tkwią więc w przekonaniu o wszechwładzy telewizji.
Telewizji i normatywności, której w zajadły sposób bronią kontestując np. ruch OccupyWallStreet. Wątek Occupy ciągnie się przez kilka odcinków, a Will, w typowo dominujący, WASPowy i nieznoszący sprzeciwu patriarchalny sposób, wykazuje „okupującej” błędy ruchu i przyczyny
jego niepowodzenia.
Wątek "Operacji Genua" to główny
konflikt tego sezonu. Nie chcąc zdradzać szczegółów ani spoilerować, napiszę
jedynie, że pojawia się konflikt z Prawdą, Rzetelnym Dziennikarstwem i
Korporacją (celowo dużymi literami. Zasady etyczne bohaterów są trwałe niczym
skały, nie można zatem takich Wartości zapisać inaczej jak dużą literą).
Najważniejsze jest, że tym razem, co i polityczne i symboliczne –
wielka korporacja, którą reprezentują bohaterowie staje z nimi po tej samej
stronie, kiedy przychodzi zagrożenie z zewnątrz. W pierwszym sezonie dziennikarze
byli nie tylko pod własną presją, presją prawdy, presją widzów, ale i presją
szefostwa, grożącą zwolnieniami za niewielką oglądalność. Konflikt był w środku,
kiedy wyprowadzono go na zewnątrz bohaterowie stali się tym mocniejsi i moralnie
imponujący.
Tym razem okazuje się, że wielka
korporacja ma serce, rozsądek i honor. Tym bardziej więc, serialowe Occupy
wypada wyjątkowo blado, bo korporacje też mają jak widać serce i kierują się
dobrem jednostki. Konstrukt o tyleż intrygujący i pociągający, co trudny do
wyobrażenia, ale Newsroom nigdy nie udawał apolitycznej opowieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz