sobota, 8 września 2012

Downton Abbey



Przenieśmy się w miejsce, gdzie wszystko jest uporządkowane, a każda pora oznacza inną czynność. Zaplanowaną, której wykonanie poprzedza stosowne przygotowanie. Witajcie w Downton Abbey.


Słychać dzwoneczek zwiastujący pobudkę. Potem imbryk parzący kawę. Srebrne tace powoli zapełniają się porannymi smakołykami – jajkami na miękko, wędlinami, chrupiącym pieczywem. To wszystko otoczone szelestem spódnic i fartuszków. Właśnie rozpoczyna się poranek w Downton Abbey. Ogromnym domu rodu Crawley’ów. 

Dla kucharek, pokojówek i lokajów ten poranek rozpoczął się dużo wcześniej. Trzeba przecież posprzątać i przygotować domostwo nim państwo się obudzą. I wszystko idzie dobrze, spokojnie i w rytualnie znajomy sposób, aż do pewnego kwietniowego dnia, kiedy przychodzi wiadomość o śmierci dziedzica Downton. Tak się złożyło, że jaśnie państwo mają trzy córki – Mary, Edith i Sybil - i tak jak znamy doskonale z powieści Jane Austen – żadna z sióstr odziedziczyć majątku i tytułu bezpośrednio nie może. I wtedy pojawia się on – nowy dziedzic, Matthew.

I wcale nie chodzi o to, że jest nikczemny i niegodny pozyskania rodzinnego majątku. Wbrew obawom okazuje się odpowiedzialnym, młodym człowiekiem. Ale jego nadejście oznacza początek zmian. A to właśnie jest najtrudniejsze dla mieszkańców Downton  - dostosowanie do nowej sytuacji, akceptacja zmiany. Życie oparte do tej pory na porządku, regularności i stabilizacji powolutku zaczyna się sypać. Począwszy od braku dziedzica, przez wewnętrzne skandale i niesnaski (Mary, Edith), przemiany technologiczne i emancypację kobiet (elektryczność; spodnie Sybil)  i coraz bardziej niespokojną służbę (O’Brian, Rose), aż do totalnej katastrofy wszystkiego, czyli I wojny światowej ingerującej w życie Downton we wręcz chirurgiczny sposób.




Obraz przemian społecznych, grupowych zachowań, obyczajowości, konfrontacji dawnego i nowego świata to zdecydowanie najznakomitsza strona Downton Abbey. Opowieść, poskładana z wielu drobnych katastrof, toczy się w oszałamiająco wciągający sposób. Delikatne gesty, drobne słowa czy subtelności, jak ton głosu, jakim porozumiewają się bohaterowie przyciąga i wyostrza uwagę widza. Twórcy serialu w znakomity sposób pokazują delikatne, kawałek po kawałku, odchodzenie tzw. „dawnego świata”  - świata porządku, ustalonych reguł, pozycji i zachowań. Świata, który, „ułatwia” egzystencję, zapewniając człowiekowi stałą i niezmienną pozycję społeczną.

Kulejącym czasem punktami Downton Abbey są portrety psychologiczne bohaterów. Są niestety niekonsekwencje, niedociągnięcia, a czasem i zaskakująco ograne uproszczenia. Dlaczego żona Batesa musiała być aż tak podła i zła – wyjęta wprost z latynoskiej telenoweli? Podobnie Thomas i O’Brian, choć nie osiągają oni oczywiście tego poziomu nikczemności i małości. Rozumiem, że opowieść wymaga intryg, ale czy twórcy nie używają w tych przypadkach zbyt prostych metod? Wielokrotnie także np. Mary zachowuje się w niekonsekwentny, niezrozumiały sposób, ale nie będę teraz tego punktować, aby nie spoilerować :)

Downton Abbey ogląda się z wielką niecierpliwością, ciekawością i niczym niezmąconą przyjemnością – Maggie Smith zachwyca, balansując gdzieś na granicy eleganckiego zmagania z zaskoczeniami nowego świata a zniesmaczeniem ową rzeczywistością. Hugh Bonneville, Elisabeth McGovern – są wspaniali. Po prostu wspaniali. Godni, piękni, subtelni. Do tego cała drobiazgowość scenografii, kostiumów, pieczołowitość odtworzenia rytmu wielkiego domu. 


Rozpływam się w tych feeriach przecudownych kapeluszy, subtelnej acz jadowitej komunikacji między bohaterami, wyprostowanych plecach, uprzejmości i wiszącej aurze tego, co „wypada” lub czego „nie godzi się” zrobić. Już za kilkanaście dni premiera 3 sezonu, można nadrobić zaległości, aby, przy filiżance wytrawnej herbaty, spotkać się ponownie z dystyngowanymi, acz targanymi niepokojem mieszkańcami Downton Abbey. 

A dla wielbicieli i na zachętę dla pozostałych, wspaniała czołówka serialu:

1 komentarz:

  1. Nadchodzi sezon 4, już 15 września. Osobiście nie mogę się już doczekać!

    OdpowiedzUsuń