czwartek, 30 grudnia 2010

Seks na kozetce

Trzy pary: dzieci, seks, sesja u terapeuty, brak dzieci, brak seksu, za dużo seksu – to właśnie codzienność bohaterów niedocenionego serialu Tell me you love me produkcji HBO. Serial pojawił się na ekranach w 2007 roku w Stanach Zjednoczonych, odcinków powstało 10. Za mało, za dużo? Choć serial ogląda się z zapartym tchem i trudno odkleić się od ekranu, ciężko powiedzieć, aby perspektywa kolejnych seansów z nieszczęściem była prawdziwie kusząca.

O co chodzi? Trzy pary lądują na kozetce psychoterapeutki. Jamie i Hugo– po dwudziestce, zakochani, radośni, wibrujący seksem zawsze, wszędzie, codziennie, planują zaręczyny, choć oboje mają problem z wiernością. Carolyn i Palek – po trzydziestce, majętni, eleganccy, bez dzieci, uprawiający seks wg zegarka owulacji. Chcą dziecka tak bardzo, że ich życie zostało przez to zdeterminowane - od seksu na zawołanie aż do sztucznego zapłodnienia. No i jeszcze Katie i David – po czterdziestce, z dwójką dzieci, za to bez seksu. Pozornie pary są szczęśliwe, żyją spokojnie, w miarę zgodnie przechodzą każdy kolejny dzień. Ale ciągle coś zgrzyta, coś pozostaje niedopowiedzianego, nieprzegadane pretensje, żale, których nikt nie umie opisać. Wszystko zostanie przepracowane dopiero w gabinecie dr May Foster.

May Foster, to postać  spajającą wątki trzech par. Pani psycholog jest starszą, siwą, wciąż atrakcyjną panią. Początkowo wydaje się, że będzie pełnić rolę opiekunki i przewodniczki czule doradzającej jak wyjść z kolejnego życiowego impasu. Może tak, ale tylko w gabinecie. Podążając za May do domu wkroczymy w świat jej związkowych trudności.  Coś co odróżnia tę parę (najstarszą) to brak problemów z … seksem.  I tę fizyczną miłość zobaczymy także na ekranie. 
W (pop)kulturze temat seksualności osób starszych, a zwłaszcza kobiet, to temat pomijany, niezauważany, nieistniejący. HBO po raz kolejny przekracza granice tzw. tabu, pokazując to, co ukryte, nieobecne. Odwraca do góry nogami dominujący dyskurs dotyczący seksualności, w którym seks uprawiają ludzie raczej młodzi niż starsi, zawsze uprawiają tzw. dobry seks i nigdy nie mają z nim żadnego problemu. Co innego z miłością. W Tell me you love me okazuje się inaczej. Seks staje się zarzewiem konfliktów, jest skutkiem i przyczyną problemów, staje się sposobem szantażu drugiej osoby i środkiem manipulacji. 
Dla wielu widzów z pewnością bulwersujące okazały się także dość eksplicytne sceny seksu. Niektóre fragmenty przypisać by można raczej filmom soft porno niż scenom pokazywanym w serialu telewizyjnym. Tell me you love me przekracza tę granicę nie tylko w sensie fabularnym i ideowym. Te dość otwarte sceny erotyczne także zaburzają granicę świadomości tego, co właściwie oglądamy. Czy to jeszcze serial telewizyjny? Czy może film w odcinkach? A może erotyka pod płaszczykiem "metafizycznych" rozmów o miłości?
Serial zrealizowano drapieżnie – nie ma czołówki; jedynym wprowadzeniem jest niebieski napis na czarnym tle oznajmiający tytuł. Brak serialowej piosenki, melodii wprowadzającej, brak listy płac. Suchość i asceza - trochę bez znieczulenia kamera chybotliwie filmuje z ręki, w dużych zbliżeniach pokazuje reakcje. Dominująca gama kolorów w serialu to wszelkiego rodzaju beże, jasne brązy, szarości. Tak jakby ciężkość emocji bohaterów przelała się także na obraz i stąd brak radosnych, wesołych kolorów, ciepłego światła.

Kiwająca się kamera, pozorna niedbałość formy i pojawia się wrażenie nieprzyzwoitego podglądactwa. Oto wkraczamy w świat dla osób postronnych zwykle niedostępny. W świat sąsiadów, do którego tak naprawdę wcale nie chcemy zaglądać, nie tak głęboko. WTell me you love me rozwarstwiane są związki damsko męskie na różnych etapach rozwoju. Życie każdego z bohaterów zdeterminowane jest przez nieudaną relację z drugim człowiekiem, do którego przywiązuje go nie czysta  miłość, lecz pożądanie, celowość współistnienia lub przyzwyczajenie. Druga osoba czemuś służy, staje się środkiem do osiągnięcia celu, którego w pojedynkę nie sposób osiągnąć. I trudno nie oprzeć się wrażeniu, że bohaterów skonstruowano tak, aby każdy widz mógł się jakoś w tym lustrze przejrzeć. I zadać sobie bardzo niewygodne i niepokojące pytanie - a jacy my jesteśmy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz