piątek, 17 sierpnia 2012

Miasto cudów


Miami – miejsce dla wyszminkowanych kobiet i bogatych mężczyzn. Bardzo bogatych. To także miasto kilku przestępców, zdrad i zbrodni. I wszystko skąpane w nieznośnie jasnym słońcu i błękicie przydomowych basenów.



Bohaterem nowego serialu emitowanego u nas przez HBO jest właściciel i zarządca wielkiego hotelu Miramar – Ike Evans. Żonaty, po raz drugi, z tancerką Verą, ojciec trójki dzieci. Niezły biznesmen, organizator, wizjoner. W zasadzie wszystko układa mu się idealnie, dopóki… Związki zawodowe nie blokują mu dostawy alkoholu tuż przed wielką imprezę połączoną z koncertem Sinatry. Wówczas Ike korzysta z pomocy  niejakiego Rzeźnika – bogatego i niezbyt łagodnego biznesmena. 

Na Ike’a spada coraz więcej kłopotów – rodzinnych, hotelowych, „biznesowych”. Jego wyprasowana koszula wciąż jednak pozostaje nienagannie biała, a garnitur wyczyszczony. Zresztą wszyscy, pomimo upału, są cały czas elegancko ubrani, kobiety umalowane i ufryzowane, buty zawsze lśniące. Nie można odmówić staranności realizatorom Miasta Cudów – zarówno scenografia jak i kostiumy pozostają cały czas naprawdę na najwyższym poziomie. Nastrój i klimat przełomu lat 50 i 60 oddany został znakomicie, wraz z nieodłącznym dymem papierosowym rzecz jasna.



Pomimo tej wspaniale imponującej fasady, brakuje tu niestety bardzo istotnego elementu. Brakuje bohaterów, a przede wszystkim kobiet. Bohaterek – ciekawych, interesujących, mających samodzielny wpływ na przebieg akcji. Takich, do jakich przyzwyczailiśmy się oglądając Rzym czy Mad Men, nie wspominając o Gotowych...Żadna z kobiet pokazanych w Mieście cudów nie jest ciekawie narysowana – ich dylematy sprowadzają się do realizacji banalnych kwestii: głównym kłopotem Very jest chęć zjedzenia obiadu z Jackie Kennedy, żona Rzeźnika pragnie przeżywać wielokrotne orgazmy z kochankiem za plecami męża. Poza nimi mamy prostytutki, prostytutki i jeszcze raz prostytutki, które również w Mieście cudów nic ciekawego do powiedzenia nie mają. Jedyną nieco bardziej nieoczywistą osobą wydaje się Meg, siostra zmarłej żony Ike’a, której motywacje nie są do końca sprecyzowane. 

Kobiety są w Mieście cudów pięknym i erotycznym dodatkiem: opowieść co jakiś czas schodzi na „drugi plan” zawieszając oko kamery na mniej lub bardziej plastikowej, ale zawsze umalowanej, damskiej buzi. Sprawy kobiet są poza „prawdziwym światem” (światem mężczyzn) – Vera u szamana voo doo lub ewentualnie dotyczą mężczyzn. Kobiety są przedstawione jedynie jako obiekty seksualne, realizatorki męskich pragnień i ambicji. 


Bolączka nieopowiedzianych postaci dotyczy jednak także mężczyzn, bo oni również nie są szczególnie rozbudowani. Wiemy, z czym się borykają, wiemy, co mają zrobić, jak działać. Ale czy tak naprawdę dowiadujemy się o nich samych czegokolwiek? Ike wydaje się bezosobowym, lekko znużonym biznesmenem, któremu na niczym nie zależy – ani na żonie, ani na dzieciach czy biznesie. Z nieuzasadnionych powodów, w sytuacji kryzysowej, staje rycersko w obronie prostytutki Judy – widz nie dowiaduje się jednak dlaczego tak mu na niej zależy. Czy kiedyś ją kochał? Czy miał wobec niej dług wdzięczności? Co łączyło ich w przeszłości? 
O Rzeźniku dowiadujemy się tyle, ze lubi pieniądze i jest BARDZO wręcz zły – jest nawet stosownie do charakteru filmowany, co wydaje się dość studenckim zabiegiem (odbijająca się w lustrze twarz lekko pijanego starszego mężczyzny, z nikczemnym uśmiechem i wielkim cygarem w ustach). 
Synowie Ike’a też są dość łatwi do rozgryzienia –jeden jest „zły” tzn. uprawia seks, pali trawkę i bierze udział w interesach ojca; drugi jest „dobry” – ma grzywkę, studiuje prawo i zakochuje się w służącej. 

Podsumowując – Miasto cudów ogląda się naprawdę znakomicie – akcja poprowadzona jest w zasadzie bezbłędnie, napięcie systematycznie rośnie, pętle wokół bohaterów zaciskają się z odcinka na odcinek – jest super. Liczę, że w kolejnej serii postaci zostaną chociaż trochę bardziej rozbudowane. 

Braku kobiet zupełnie nie rozumiem i jestem bardzo niemile zaskoczona. Czyżby tym razem twórcy naprawdę nie mieli NIC ciekawego do opowiedzenia o sytuacji kobiet w 1958 roku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz