niedziela, 28 kwietnia 2013

Podwójna wrażliwość wykluczania



Nieomal półtora roku temu pisałam o innych w Klanie. O Maćku i Martynce, ich uczuciu i zmaganiu otoczenia z ich upośledzeniem. Nazwałam Klan przestrzenią przyjazną wykluczonym, nie tylko ze względu na opowiadanie o nich jako o pozytywnych bohaterach, ale przede wszystkim za wplecenie ich w narrację. 



To dziś kilka słów weryfikujących ostatnie poczynania Klanowych twórców.

W zasadzie niewiele się zmieniło. Popkulturowo wykluczeni starsi ludzie nadal mają swoje miejsce na ekranie (problemy małżeńskie cioci Stasi i Jeremiasza), tracąca rozum na punkcie małego psa Pani Surmacz staje się niemal główną bohaterką a drugi plan tworzą zauroczenia samotnych ojców czy pracowników domów pogrzebowych.

Moją szczególną uwagę przykuł jednak ostatnio kontrast reakcji na dwóch najbardziej „innych” bohaterów. Mam na myśli oczywiście premierę spektaklu teatralnego, w którym Maciek gra główną rolę oraz nieudane plany wyjazdowe Norberta – byłego chłopaka Oli.

Na premierę spektaklu Maćka przychodzi cała rodzina. Lubiczowie, Chojniccy, pan Arkadiusz (mimo wyraźnych problemów kadriologicznych tego dnia), Ola z nowym chłopakiem a nawet prasa. Ba! Następnego dnia, spektakl ma nawet wydrukowaną recenzję z lokalnej gazecie. Świat Maćka został już w pełni wpleciony w normatywną rzeczywistość. Ma akceptację, poparcie rodziny, sympatię i pomoc, jednym słowem wszelką moc, jaka tylko może być w życiu potrzebna.

Z drugiej strony ogladąmy wątek zmagającego się ze schizofrenią Norberta. Opowieść o związku zdrowej (Oli) ze schizofrenikiem ewoluowała w historię zatrutej emocjonalnie młodej kobiety z psychopatycznie ogarniętym obsesją na jej punkcie mężczyzną. Wątek dość topornie prowadzono od samego początku - zaczęło się od nielogicznej, pełnej akceptacji ze strony Krystyny Lubicz, przez podcinanie kabli w samochodzie znajomego Oli, aż do próby samobójstwa Norberta. No i teraz mamy - rozstanie, wielki strach Oli o własne bezpieczeństwo i nawet więcej - donos na byłego chłopaka u jego pracodawcy. Dla dobra Norberta oczywiście.

Schizofrenik zostaje więc przez dziewczynę nie tylko opuszczony, ale traci również możliwość rozwoju i wyjazdu. Jego miejsce jest tu. W bezpiecznych granicach pokoju terapeuty. Może szpitala. 


I te dwa obrazy – Maćka – noszącego ślady choroby na twarzy – i niezauważalnie niemal chorego na schizofrenię Norberta dają dość dużo do myślenia. Dlaczego jeden dostaje pełnię zrozumienia i pomocy, a drugiego bohatera kreuje się nie tylko na uciążliwie chorego, ale i agresywnego i pełnego obsesji psychopatę.

Schizofrenia, lub raczej to co na niej budują autorzy, Norberta staje się coraz silniejszą przyczyną niechęci do niego. Twórcy upewniają widza, że osobom chorym ufać nie można, wiązać się z nimi nie należy, a i z zatrudnianiem powinno się uważać, bo nie wiadomo, kiedy nastąpi pogorszenie stanu zdrowia. Nie oczekiwałam od wspomnianej telenoweli wyjątkowej wrażliwości i finezji, ale trwające obecnie wulgaryzowanie choroby-psychicznej-której-nie-widać jest dość zaskakujące, a przede wszystkim sprzeczne z edukacyjną i dydaktyczną linią serialu. 

Maciek i jego zmienione upośledzeniem rysy twarzy daje innym szansę na oswojenie się z chorobą, trudno przecież odmówić wsparcia tak otwarcie go potrzebującemu. Akceptując Maćka dostajemy zwrotne potwierdzenie własnej wspaniałości i tolerancji - "widać", że potrzebuje więcej uwagi, ci, którzy ją dają zostaną dostrzeżeni przez innych. Norbert wygląda „tak samo jak normalni ludzie”. Na wszelki wypadek trzymajmy go więc pod kluczem, aby nie wmieszał się w tłum i broń boże nie pomyślał, że może jednak normalnie żyć. 

Rafał, Ola, Norbert




8 komentarzy:

  1. Myślę, ze nie bierze Pani pod uwagę "misyjności tv". Generalnie Maciek nie jest chory tylko upośledzony. Misja tv polega więc na tym żeby zachęcać do kontaktu i tolerancji wobec takich ludzi, zwłaszcza w obliczu aktualnej polityki rodzinnej klerykalnego państwa. Wątek schizofrenika jest nacechowany już czymś innym. Tu jest wybór - bo jest to choroba. W przypadku Maćka oczekiwana jest pełna akceptacja bez żadnych warunków. Myślę, że nie fajne jest to że scenarzyści usiłują piec dwie pieczenie przy jednym ogniu stąd ma Pani rację co do dualizmu wykluczania. Jest to trochę koniunkturalna podwójna moralność. JMB

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór! "Tu jest wybór - bo jest to choroba" - czyj wybór? Wybór Oli - oczywiście tak, ale proszę pamiętać, że Maciek także został przez Lubiczów wybrany, bo jest adoptowany. Zestawiam tych dwóch bohaterów z pełną świadomością różnic pomiędzy nimi, ale trudno nie opowiadać losów pozanormatywnych postaci w pewnym porównaniu.
    Wątek z Maćkiem jest prowadzony bardzo konsekwentnie - raczej bez wyjątku pozytywnie. Początkowo wątek z Norbertem zapowiadał się dość podobnie - misyjnie, dydaktycznie i edukacyjnie - stąd zaskoczenie prowadzącym do zupełnego odrzucenia rozwinięciem sytuacji :) serdecznie pozdrawiam, AP

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam ponownie, myślę, ze sytuacja z Norbertem wymknęła się spod kontroli. Oczywiście początkowo miała być misja samarytańskiego poświęcenia Oli, ale zaprzepaszczono ją odratowaniem z samobójstwa. Teraz wątek szedł donikąd więc postanowiono go rozwiązać w taki "niegodny" sposób. Szczerze mówiąc jestem zdziwiony takim posunięciem. Jak to pochwalić w takim kraju jak Polska? A tak na marginesie to panny Lubiczówny nie dość ze mają znakomite wzięcie to trafiają albo na wariatów, narkomanów albo gangsterów. Czy tak wygląda życie? Pozdrawiam Serdecznie JMB

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że sytuację z Norbertem pogrążyło nie tyle odratowanie z samobójstwa, co w ogóle sama idea tego incydentu. Szkoda, że rozwiązania związku nie poprowadzono skupiając się na aspektach romantycznych, tworząc tym samym w miarę obojętny klimat wokół choroby.
    Co do powodzenia Oli i Agnieszki, to proszę zwrócić uwagę, że przecież całą rodzinę dotykają niezliczone kataklizmy :) AP

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieodratowaniem z samobójstwa można było w sposób "pozaludzki" zamknąć ten wątek. Tak się składa że znam identyczną sytuacje z podwórka własnej rodziny (samarytanka zmarnowała sobie życie)a reszcie rodziny w tym i mnie bardzo je skomplikowała. Mam więc swoje zdanie na temat takich poświęceń. Panny Lubiczówny jednak mają w sobie coś takiego, że wszyscy kawalerowie (i nie tylko) są od razu jak rażeni piorunem miłości... a tymczasem ani one ładne, ani zgrabne ani mądre... Scenarzyści grubo przesadzili jednak! ;) Pozdrawiam JMB

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy Pan pamięta, ale swego czasu taki kłopotliwy wątek poświęceń (Bogny wobec jej byłego męża-alkoholika) zakończono właśnie nieodratowaniem z samobójstwa. Wątek Norberta był od początku dość niejasny - początkowo chłopak wydawał się idealny, a Krystyna dała Olce pełen pakiet zaufania. Nie było nacisku na obawy i ryzyko, tylko tolerancję i otwartość. Teraz scenarzyści zmienili zdanie diametralnie.
    A Panny Lubiczówny to przecież dobrze wychowane potomkinie Starej Warszawy - trudno się dziwić kawalerom, że serca im tak ochoczo rzucają do stóp ;)) pozdrawiam, AP

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś mi się przypomina, a więc misja tv wypełniona ! Drobniejsze wpadki są nieuniknione bo już niektórzy scenarzyści nie pamiętają co było wcześniej... Zauważyła z pewnością Pani, że polskie seriale powielają (lekko inaczej opakowane) te same wątki - to tez świadczy o słabej pomysłowości. Do tego dochodzą fanaberie "gwiazd" serialowych dot. ich postaci i knot gotowy ! Gratuluję wnikliwości i pozdrawiam JMB

    OdpowiedzUsuń
  8. Powtarzają niewątpliwie (aczkolwiek może o to właśnie w serialowym gatunku częściowo chodzi), a przoduje w tym TVN, którego produkcje "Brzyduli", "Julki", "Majki" czy "Prosto w serce" wałkowały te same modele fabularne i charakterologiczne.
    A z fanaberii gwiazd, to utkwiła mi znacząco w głowie Maja Hirsch odmawiająca w "M jak miłość" dopowiedzenia jej postaci - Izy - jako lesbijki ;) serdecznie pozdrawiam i zapraszam ponownie, AP

    OdpowiedzUsuń