niedziela, 10 listopada 2013

Helnwein/Fast/Vienna Art Fair

Znowu był Wiedeń, już niby dawno i nieprawda, ale szkoda, żeby kilka ciekawych spraw umknęło. Wiedeń oczywiscie znów piękny, elegancki, trochę egzotyką owiany z powodu napływających, razem z zimową porą, Rosjan. Weekendowe tłumy na Kärtner Strasse i Graben jak zawsze nie do zniesienia, a metro bardziej czyste niż zazwyczaj (na Stephansplatz już nie śmierdzi!).

Gottfried Helnwein

W czołówce tegowiedniowych wrażeń pozostaje wielka wystawa Gottfrieda Helnweina w Albertinie (w tym samym czasie, w niewielkiej galerii fotografii –Preiss Fine Arts - także można było zobaczyć prace Helnweina, m.in. portrety Burroughsa, Bukovskiego czy M. Mansona). Malarz koncentruje się na portretowaniu dzieci poddawanych przemocy lub ową przemoc generujących. Są więc cykle dziewczynek w jasnych ubraniach skąpanych we krwi, odrażające, horroryczne kilkulatki z powykrzywianymi twarzami, czy martwe dziecko z buzią w talerzu (tu Helnwein zapuszcza się z twórczością w historię Niemiec – podczas II wojny światowej, żydowskie, lub też po prostu nie-aryjskie dzieci były często otruwane podczas posiłków). Dziecko odbiega od mainstreamowych niewinnych portretów kilkulatków, stając się zbrukane przemocą, której doświadcza, niejednokrotnie staje się równie przerażające jak sama narracja agresji w obrazie. Przemoc jest tu aktem przeciwko kulturze i przeciwko widzowi, teoretycznie przyzwyczajonemu do zapośredniczonych przez media obrazów przemocy. 

Osterwetter, 1969
Zdecydowanie mniej emocji (chyba że tych związanych z krążeniem po mieście w deszczu) zakosztowałam zwiedzając maleńkie (znane już po Vienna Gallery Weekend) miejskie galerie. Tym razem zjednoczenie sił odbyło się pod szyldem Vienna Art Fair, z której to okazji w galeryjkach odbywały się wernisaże, a po mieście krążyli łowcy artystów i dzieł sztuki. Można było obejrzeć prace zarówno rozpoczynających swoją karierę artystów jak i tak uznanych i „drogocennych” jak Herbert Brandl czy Mel Ramos (ceny jego prac dochodzą do kilkuset tysięcy euro).

Mel Ramos



Pod Karolem Boromeuszem, równolegle z Vienna Art Fair, trwało Vienna Content Art - w barakach/kontenerach swoje prace prezentowali rozpoczynający działalność artyści. Na placu znajdowała się jeszcze wielka biała kula - Isphere, której "działalność" można podejrzeć poniżej:



Niezmiennym punktem każdego wyjazdu jest oczywiście Mumok (w czwartki po 18 wejście za 5euro), a tam czekał Albert Oehlen i jego wspaniałe kolażowe prace z wykorzystaniem supermarketowych komunikacji. W obrazy wplecione są moduły gazetkowe, bilboardowe z prezentacją konkretnych produktów czy innych bezpośrednich ofert dla klientów. Z oczywistych względów, razem z A. Svatek i A. Magrot zajmuje więc obecnie czołowe miejsce wśród moich korporacyjnych ulubieńców. Korporacyjne klimaty były zresztą tym razem dość intensywnie reprezentowane, a to za sprawą „The personal effect of Kim Dotcom” Simona Denny’ego. Na wystawie widzimy przedmioty skonfiskowane przez policję podczas aresztowania szefa Megauploadu (i głównych zarządzających): kilkanaście telewizorów plazmowych, motor, potężne szafy/sejfy na gotówkę).

Albert Oehlen

Wisienką na torcie tej wizyty w MuseumsQuartier było znakomite video Casting Omera Fasta. Fast jest cenionym twórcą video, jego najnowsza praca Everything that rises must Converge została zaprezentowana w październiku. 
Casting z 2007 roku to video czterokanałowe, wyświetlane po dwa  ekrany – jedne „na plecach” drugich - łączy wspólny dźwięk. Jest to opowieść, rozmowa żołnierza (weterana z Iraku) z twórcą. Na jednej stronie widzimy wywiad w wersji oryginalnej – żołnierz w kraciastej koszuli, obaj rozmówcy siedzą w fotelach, niewiele się dzieje. Na pozostałych dwóch ekranach widzimy inscenizację opowieści żołnierza w formie filmu. Można obejrzeć po kolei obie wersje i dokładnie zanalizować, co inscenizacja do czystej narracji dodaje, co wzbogaca, co się zmienia, kiedy w dyskurs wchodzi „film”. Cały film jest przepięknie zrealizowany w formie niemal statycznych ujęć. Obraz nie zostaje tu przetworzony, ale widz, przez pewien czas, ma wrażenie, że obraz w jednym (lub obu) kadrze jest zatrzymany, kiedy na drugim pojawia się ruch. 
[prace Omera Fasta można obejrzeć na stronie jednej z reprezentujących go agencji artystycznych]



Na koniec jeszcze smutna refleksja o moim ukochanym wiedeńskim miejscu. Miejscu, w którym można było schronić się przed najgorszą pogodą, w ciszy i spokoju pobyć, pokontemplować i w dodatku nie wydawać na to pieniędzy. Ursula Blickle Videolounge. Już pisałam, że Ursula została eksmitowana z Kunsthalle. Obecnie kuratelę nad archiwum sprawuje Belweder i niestety boryka się ze złą organizacją, tak więc obecnie można już uznać miejsca za obumarłe. Bardzo miłe panie z obsługi polecają korzystanie ze strony internetowej, gdzie po uprzednim zarejestrowaniu można oglądać filmy. Tylko, że filmów na razie dostępnych jest ok. 200, co przy dawnych zasobach UBV brzmi dość żałościwie. Niestety, jak widać prawnicy wszędzie popełniają błędy, a w tym przypadku popełnili tak kardynalne, że po przeniesieniu siedziby UBV konieczne jest podpisanie nowych umów z każdym artystą. Tak więc szczerze wątpię, aby kiedykolwiek archiwum udostępniało tak dużo filmów, jak jeszcze ponad rok temu. Czasy intymnych seansów, w towarzystwie kawy z automatu za 90centów odeszły w przeszłość.

I teraz już nie mam co robić z drobnymi. Wróciłam do Polski z kilogramem mikrocencików, których nigdzie nie wypada wydać. Ani w knajpie, ani w sklepie, ani w muzeum. Do tego też służyła Ursula.

[*]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz