Z cyklu „odrabianie zaległości” –
tym razem wyjazdowych. Ale przecież nie zawsze musi być bardzo aktualnie. Był
to koniec listopada, a Turyn błyszczał pięknymi neonami (Luci d'Artista).
Muzeum Sztuki Współczesnej GAM
zapowiadało się dobrze. Wystawy historyczne, współczesne, wideoteka. Cena
(15euro) sugerowała, że zasoby powinny być potężne, gdyż nawet do wiedeńskiej
Albertiny bilet jest tańszy. Z wyjątkiem jednak wystawy Renoira, na której
wraz ze mną przebywały tłumy ludzi, reszta okazała się nie tylko chaotycznie
zaprezentowana, ale i opisana. To, co zrobiło na mnie wrażenie znalazłam na
samym końcu. Na samym dole kilkupiętrowego muzeum, na końcu sali przeznaczonej
na wideotekę (nota bene, to najgorsza wideoteka w świecie, tagi w zasadzie nie
istnieją) trafiłam na Where do we go from
here?, instalację medialnej z 2011 roku Avish Khebrehzadeh.
Artystka dorastała w Teheranie,
potem jednak – na fali rewolucyjnej emigracji – związała swoje życie i karierę
z Włochami. Studiowała filozofię, malarstwo, fotografię, tak w Rzymie, jak i w
Waszyngtonie. Khebrehzadeh w 2003, podczas weneckiego Biennale, otrzymała
nagrodę Best Italian Young Artist. Avish Khebrehzadeh jest autorką wielu animacjivideo (jedno i wielokanałowych), rysunków i obrazów.
W siedmiominutowym spektaklu Where do we go from here? na środku
pomieszczenia znajduje się usypana hałda
soli, na środku widzimy miskę z wodę i rybką w środku. Z głośników dobiegają
niskie, melodyjne dźwięki wiolonczeli, a na soli zaczyna pojawiać się obraz.
Widzimy falujące morze, z przepływającymi statkami, potem rybami, przenosimy
się nad miasto (wyglądające na martwe, może zbombardowane?). Wszystko oglądamy
z perspektywy lotu ptaka, potwierdzenie tego spojrzenia zyskujemy wewnątrz
samej ekspozycji za pośrednictwem czerwonego samolotu, który nachalnie krąży nad
całą, mandaliczną niemal, opowieścią.
Na stronie artystki można
obejrzeć (tutaj) nie tylko wspomnianą wyżej instalację, ale i kilka innych filmów i
obrazów. Charakterystycznym elementem jej twórczości (poza notoryczną
obecnością zwierząt!) jest anegdotyczność, wielocząstkowość narracji, skupia
się na detalu opowiadając bardzo powszednie, codzienne zdarzenia. Znakomitym
przykładem tego motywu niech będzie Backyard z 2005r (idzie pies, ktoś się
przytula, ktoś zwyczajnie siedzi – wszyscy w otoczeniu nieruchomych
przedmiotów, świadkujących pozornie nic nie znaczącym scenom. Owa
zaimprowizowana, gotowa sceniczność, sama w sobie stanowiąca ramę dla opowieści
jest przez Avish Khebrehzadeh wykorzystywana stale – jej oko zagląda na (wspomniane
już) podwórko, do prywatnego pokoju (III affection, 2007), czy wreszcie do
teatru/opery czy cyrku (Swim theather, 2006; Edgar Theather III, 2007;Unnameable dream theather IV, 2010).
Khebrehzadeh skupia się na oczywistych
obserwacjach, czasem dziecinnych emocjach. Swoista prostota przywodzi na myśl
skojarzenia z fantazyjnymi bajkami, przypowieściami czy surrealistycznymi sielankami, zazwyczaj rozbijanymi przez jakąś formę przemocy.
Naiwność będzie tu efektem, czy też celem, świadomie obranym, sprzyja temu
umowność prezentowanych scen, niejednokrotne zamykanie ich za kotarą teatralnej
kurtyny (często wspomagany „teatralnością” w warstwie muzycznej – śpiewem
operowym czy dźwiękami akordeonu). Ten melancholiczny, retro styl, który
Khebrehzadeh konsekwentnie stosuje, może być niezwykle urokliwy i zapadający w
pamięć.
Kilka dni w Turynie minęło szybko, to wspaniałe miasto pełne czekolady i maskotek ze świnką Pepą.
A ponieważ dziś wszyscy pełni emocji po Złotych Globach, nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się z zasłużonego triumfu Breaking Bad :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz