Czyli Wrocław odsłona 1.
Nie wiedziałam, że dojazd do
Wrocławia może trwać tak długo. I choć w każdej minucie wierzyłam, że to
ostatnia – ponad siedmiogodzinna podróż Polskim Busem nie chciała się skończyć.
Zamiast więc we wrocławskiej filharmonii spędzałam czas na drodze 94 w
towarzystwie kilku pijanych panów, z których jeden zakończył dzień na
komisariacie.
Taki był początek, a potem na
szczęście już tylko lepiej.
Bo we Wrocławiu już wszystko było
dobrze. Dobre było powietrze, pogoda i wydarzenia. Dobre było piwo w Mleczarni,
taksówkarze i chodniki. Przede wszystkim jednak dobra była Musica Electronica
Nova (VI edycja, 15-23.05). Czyli święto obrazu i dźwięku, bo festiwal
organizowany przez NFM celebruje związki muzyki i sztuk wizualnych. Dzięki temu, że w tym samym czasie organizowane
jest Biennale Sztuki Współczesnej Wro – majowy Wrocław staje się fenomenalnym centrum
sztuki audiowizualnej, po którym można krążyć wiele dni i wciąż czuć nienasycenia
znakomitością dostępnych wydarzeń, pokazów, koncertów i seansów.
Na Electronicę Novą przywiodła
mnie jednak nie tyle ciekawość, co praca. Wraz z Franciszkiem Araszkiewiczem
gościliśmy na festiwalu jako uczestnicy jednego
z pokazów. Zaprezentowaliśmy Minutki I na cztery wiolonczele,
elektronikę i wideo (minutka czyli w korpomowie zapis wniosku, postanowienia ze
spotkania).
Kompozycja składa się z warstwy
instrumentalnej (4wiolonczele, a tej roli znakomite Polish Cello Quartet),
elektroniki w formie utrwalonej ścieżki audio (dźwięki elektroniczne i
nagrane/przetworzone dźwięki open space’u) oraz elektroniki generowanej na żywo
przez instrumentalistów za pomocą systemu opartego o mikrofony kontaktowe
podłączone do wiolonczel. Warstwę obrazową tworzy generatywna animacja
fraktalna oraz elementy przestrzeni biurowych poddane przetworzeniom, zarówno
na etapie filmowania (poprzez nienaturalne kadrowanie, duże zbliżenia,
oddalenia lub zachwianie proporcji) jak i postprodukcji poprzez odbarwienia,
pojedyncze filtry, poliwizję ekranu. Poprzez te zabiegi obserwowanym rzeczom i
przestrzeniom zostaje odebrany ich charakter, a tym samym znaczenie i sens.
Stają się – niczym twory fraktalne – detalami współtworzącymi większą całość,
które na co dzień pozostają ukryte, niezauważone i nieobecne.
To tak w skrócie i kilku słowach
o tym, co zrobiliśmy. Koncert (a na nim także pokazy Thierry de Mey’a, Agaty
Zubel i Damira Ocko) odbył się 18.05 w Kinie Nowe Horyzonty – zobaczyć swoje
nazwisko na TYM ekranie to dla mnie sprawa absolutnie wyjątkowa i
niezapomniana.
Tu jeszcze duże podziękowania dla opiekunów i producentów koncertu - Alicji Pogłódek i Pierre'a Jodlowskiego, dzięki którym wszystkie możliwe elektrokatastrofy nie wydarzyły się :)
Bardzo spodobał mi się pomysł na Minutki I, a fraktal na zdjęciu od razu przykuł moją uwagę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie trafiłam na ten koncert.