Wrocław, odsłona trzecia.
Na Biennale dotarłam na krótko, za szybko i w przelocie.
Zdążyłam się jednak zachwycić budynkami Biblioteki Uniwersyteckiej, w których
odbywały się wideoprojekcje i zwinnością taksówkarzy poruszających się pod prąd na jednokierunkowych uliczkach.
Pokaz (na którym nie było nikogo,
ale cóż – 11 rano w poniedziałek) rozpoczęło That has been bothering me the
whole time Arasha T. Riahi. Film zaczyna się od obrazu zalanego czernią,
słychać tylko ciężki, stłumiony oddech. Chwilę później na ekranie pojawia się
przyobleczona w ciężkie tkaniny tańcząca postać. Nie widać twarzy i nie wiadomo, czy performowany ruch to taniec
czy sztuka walki. Bliskie kadry, monochromatyczna kompozycja kolorów,
ascetyczna ścieżka audio. Zakutana postać nagle przestaje tańczyć – wisi na
linkach, jak marionetka. Szamocze się i próbuje uwolnić.
Spada jeden but,
drugi, rękawiczki. Czy to za dużo? Najwyraźniej tak, bo po chwili cienkie,
teatralne linki ustępują tradycyjnemu sznurowi, który kończy jakikolwiek ruch
postaci. Kobieta zostaje powieszona. I kiedy już można myśleć, że ten prosty
obraz o uwikłaniu, zamknięciu i kulturowych kajdanach, właśnie się zamyka, Riahi
otwiera go na nowo i w dodatku kompletnie rozbija. Zmienia się światło, pojawia
się kamera, mikrofon, jakiś człowiek w podkoszulku i dziewczyna zdejmująca
kostium. Spektakl się skończył, świat
wrócił do normy, a filmowe, wystudiowane ekstremum uległo dokumentalnemu
telewizyjnemu naturalizmowi.
Urodzony w Iranie Arash T. Riahi
mieszka i tworzy w Austrii. Na co dzień współpracuje z telewizją, szkołami
filmowymi i tworzy filmy autorskie, głównie pod auspicjami własnej firmy
produkcyjnej Golden Girls Filmproduktion & Filmservices. Jest autorem m.in.
dokumentu Everyday rebellion. The art. of change, w którym pochyla się nad
aktywizmem i sztuką zaangażowaną, jako kierunkami działań mogącymi realnie
wpływać na kształt rzeczywistości. Koncentrując się ruchu OccupyWallStreet czy,uogólniając, na prekariacie - tworzy interesujący obraz młodego pokolenia i
jego rozterek społecznych, ekonomicznych i emocjonalnych.
W pakiecie Wro seansów, poza
Riahim i wspomnianym Oliverem Resslerem, przykuł moją uwagę film Leny
Dobrowolskiej Przejazd. Jest to zapis przejazdu samochodem przez zdegradowaną
część miasta Cluj w Rumunii, a sam film jest częścią pracy dyplomowej autorki
(Intermedia, ASP Kraków). Obraz nieco przydługawy lecz i kojący w swojej
monotonii i kontemplacyjnej obserwacji rzeczywistości. Sama autorka pisze
(fragment pracy magisterskiej + film): w swojej metodzie łączę podejście dokumentalne z konceptualnymi oraz formalnymi strategiami, starając się nie
ilustrować konkretnych prawd o wybranych przeze mnie tematach lub
zaobserwowanych sytuacjach, lecz ukazanie jednocześnie bezpośredniego, a
zarazem oddalonego (zobiektywizowanego) potencjału doświadczenia.
Podsumowując – było krótko,
intensywnie i inspirująco. Tegoroczny Wrocław na długo zapadnie mi w pamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz