niedziela, 28 czerwca 2015

Wro Biennale


Wrocław, odsłona trzecia.

Na Biennale dotarłam na krótko, za szybko i w przelocie. Zdążyłam się jednak zachwycić budynkami Biblioteki Uniwersyteckiej, w których odbywały się wideoprojekcje i zwinnością taksówkarzy poruszających się pod prąd na jednokierunkowych uliczkach. 

Pokaz (na którym nie było nikogo, ale cóż – 11 rano w poniedziałek) rozpoczęło That has been bothering me the whole time Arasha T. Riahi. Film zaczyna się od obrazu zalanego czernią, słychać tylko ciężki, stłumiony oddech. Chwilę później na ekranie pojawia się przyobleczona w ciężkie tkaniny tańcząca postać. Nie widać twarzy i nie wiadomo, czy performowany ruch to taniec czy sztuka walki. Bliskie kadry, monochromatyczna kompozycja kolorów, ascetyczna ścieżka audio. Zakutana postać nagle przestaje tańczyć – wisi na linkach, jak marionetka. Szamocze się i próbuje uwolnić. 

Spada jeden but, drugi, rękawiczki. Czy to za dużo? Najwyraźniej tak, bo po chwili cienkie, teatralne linki ustępują tradycyjnemu sznurowi, który kończy jakikolwiek ruch postaci. Kobieta zostaje powieszona. I kiedy już można myśleć, że ten prosty obraz o uwikłaniu, zamknięciu i kulturowych kajdanach, właśnie się zamyka, Riahi otwiera go na nowo i w dodatku kompletnie rozbija. Zmienia się światło, pojawia się kamera, mikrofon, jakiś człowiek w podkoszulku i dziewczyna zdejmująca kostium. Spektakl się skończył,  świat wrócił do normy, a filmowe, wystudiowane ekstremum uległo dokumentalnemu telewizyjnemu naturalizmowi.



Urodzony w Iranie Arash T. Riahi mieszka i tworzy w Austrii. Na co dzień współpracuje z telewizją, szkołami filmowymi i tworzy filmy autorskie, głównie pod auspicjami własnej firmy produkcyjnej Golden Girls Filmproduktion & Filmservices. Jest autorem m.in. dokumentu Everyday rebellion. The art. of change, w którym pochyla się nad aktywizmem i sztuką zaangażowaną, jako kierunkami działań mogącymi realnie wpływać na kształt rzeczywistości. Koncentrując się ruchu OccupyWallStreet czy,uogólniając, na prekariacie - tworzy interesujący obraz młodego pokolenia i jego rozterek społecznych, ekonomicznych i emocjonalnych.

W pakiecie Wro seansów, poza Riahim i wspomnianym Oliverem Resslerem, przykuł moją uwagę film Leny Dobrowolskiej Przejazd. Jest to zapis przejazdu samochodem przez zdegradowaną część miasta Cluj w Rumunii, a sam film jest częścią pracy dyplomowej autorki (Intermedia, ASP Kraków). Obraz nieco przydługawy lecz i kojący w swojej monotonii i kontemplacyjnej obserwacji rzeczywistości. Sama autorka pisze (fragment pracy magisterskiej + film): w swojej metodzie łączę podejście dokumentalne z konceptualnymi  oraz formalnymi strategiami, starając się nie ilustrować konkretnych prawd o wybranych przeze mnie tematach lub zaobserwowanych sytuacjach, lecz ukazanie jednocześnie bezpośredniego, a zarazem oddalonego (zobiektywizowanego) potencjału doświadczenia.



Podsumowując – było krótko, intensywnie i inspirująco. Tegoroczny Wrocław na długo zapadnie mi w pamięć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz