środa, 11 listopada 2015

KORPO

KORPO dowodzi, że zbieractwo twarzy, tak popularne w marketingu wielkich brandów (patrz Play) nie zawsze jednak popłaca. Występujący w serialu KORPO  Youtuberzy nie tylko nie pociągnęli za sobą fanów (średnia ilość odsłon KORPO to ok. 50 000, u samego Mietczyńskiego to ok. 250 000; Czarne Owce Show – ok. 100 000), ale i zrezygnowali z tożsamości, które budowali na własnych, samodzielnych kanałach.


KORPO czyli serial internetowy zrealizowany w formie paradokumentu (jak np. Trudne sprawy). Jesteśmy w Korpopolu – spółce o cechach korporacji, o której wiemy niewiele ponad to, że jej pracownicy zajmują się fakturami, pisaniem artykułów i wszystkim innym, co może zlecić szef. Jest tu grupa osób udających, że pracują, zestresowany i naćpany kierownik, szef którego nikt nigdy nie widział, umowy śmieciowe, pan techniczny, który więcej psuje niż naprawia i oczywiście ksero. Nic więcej, nic mniej. Dość hałaśliwie, nudno i przede wszystkim nieszczerze.

Korpo eksploatowane jest tu jako skrajnie oniryczny twór, pozbawiony realnej tożsamości, zbudowany jedynie z kilku stereotypowych elementów (brak umów o pracę, kierownik idiota). Świat pracy w biurowcu to rzeczywistość absurdalna, reprodukująca schematy i tymi schematami jedynie się żywiąca. Miałką magmę powtarzalności zarówno ideowej jak i formalnej rozbijają nadzwyczaj częste wulgaryzmy i dowcipy fekalne. Jedynym ciekawym elementem estetycznym są pojawiające się co jakiś czas ujęcia z kamer przemysłowych – do dziewiątego odcinka włącznie nie zostało to jednak w ogóle wykorzystane, choć ma to potencjał przynajmniej kryminalny…

Formuła docusoap czyli serialu paradokumentalnego okazuje się w Internecie jeszcze bardziej nie do zniesienia niż w bezpiecznych ramionach Polsatu czy TVNu, gdzie mięsne jeże przynajmniej co jakiś czas przerywane są reklamami pieluch albo kabanosów. Na youtube pozostaje naga beznadzieja fatalnych scenariuszy i gwałcenia medium za pomocą potwornie długich ujęć. Przede wszystkim jednak z KORPO wyziera smutna konstatacja, że obrabiając wciąż ten sam korporacyjny, stereotypowy kontent niewiele można zdziałać, a z niespójności autorstwa, treści i formy wyziera już nie post-ponowoczesność tylko bałagan i zwyczajna nuda. 

Pan Yapa w KORPO jako Pan Andrzej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz