piątek, 22 marca 2013

Przebiśniegi?



Dziś krótko, bo katar zasłania mi klawiaturę. 

piękny Kasprowy
Kilka słów o drobiazgach ostatnich czasów, których nie miałam okazji nigdzie odnotować, a ponieważ roztańczony nastrój po weekendowych nartach jakoś nie pozwala mi się skupić na House of cards i innych intelektualnie porywających tematach, pozostaję więc na gruncie znajomym, swojskim i bardzo polskim.

Rzecz, która umknąć nikomu nie powinna to emancypacja polskiego mężczyzny w Klanie. Otóż Michał (potrójny ojciec) w czasach srogiego kryzysu wraz z Mariuszem taksówkarzem (ojciec pojedynczy) postanawiają założyć…domowe przedszkole. Jeden tłumaczy drugiemu „super sprawa, damy sobie radę, skoro możemy pilnować swoich dzieci, to czemu nie możemy jeszcze cudzych i jeszcze na tym zarobić”. Dla obu czas spędzany z dziećmi jest cenny, a opieka nad nimi nie stanowi ani ujmy ani problemu, jak to zazwyczaj w rodzimym dyskursie bywa. Żona Michała robi karyere a partnerka taksówkarza uciekła z jakimś przystojniakiem porzucając samotnego ojca na pastwę straszliwych starć z butelkami i pieluszkami. O dziwo – poradził sobie. Wprawdzie daleko tu jeszcze do australijskich House Husbands, ale cieszmy się drobiazgami.

Druga rzecz, o której warto wspomnieć to gwałt w Lekarzach. Alicję Szymańską próbował zgwałcić przyszły teść. Narzeczony nie uwierzył, Alicja oddała pierścionek, a urażony wybranek wyjechał do Sudanu. Na misję charytatywną. Niezwykle chwalebnie.
Pan teść reprezentuje typ high quality drinker, tj. jest poważany, pija tylko jakościowe alkohole, zazwyczaj w sytuacjach towarzysko sprzyjających, cieszy się zaufaniem najbliższych i trudno mu zasadniczo cokolwiek zarzucić. A już na pewno trudno uwierzyć, że mógłby kogoś zgwałcić. 


W ostatnim odcinku pojawiła się też kobieta już zgwałcona. Co więcej – w ciąży. Przywieziona na oddział ratunkowy (prawdopodobnie) po jakiejś nieudolnej próbie wywołania poronienia. I już chciałam komentarze wszechdobrej dr Alicji „nikt nie ma prawa pani oceniać” i „nikt nie wie, co zrobiłby w pani sytuacji” traktować jako światełko w tunelu. Już prawie myślałam, że coś się zmienia (wspominają także, że dziewczynie odmówiono legalnej aborcji w innym szpitalu). Nic z tego. Nadzieje, wracajcie do kieszeni! Już bowiem za chwilę scenarzyści obdarzają nas widokiem szlochającej ofiary gwałtu, że „nie wie, jak mogła chcieć to zrobić” i da dziecku „całą miłość jaką może dać”. Ot, miłość matki, nawet do dziecka z gwałtu jak zawsze w naszej retoryce zwycięża. 

Szkoda. Szkoda, że temat przemocy wobec kobiet został zastosowany jedynie, aby pomanipulować porządkującą się ostatnio narracją romantyczną. Trudno oczekiwać od TVNu podejścia misyjnego, ale warto zauważyć, że Polsat bardzo konsekwentnie prowadzi wątek kobiecego alkoholizmu w Przyjaciółkach, więc i korpokolorach Lekarzy mogłoby się znaleźć parę poważniejszych i istotniejszych niż zabawa kwestii. Ale kto wie, może jeszcze mnie zaskoczą.

Na dziś tyle, powracam do duszenia się własnymi zatokami i cieszenia ostatnimi spojrzeniami na zaśnieżone ulice. I jeszcze jedno. A propos lekarzy, emancypacji mężczyzn i przemocy wobec kobiet.  Czy pięćdziesięcioletni lekarze mówiący „księżniczko, rozbierz się” naprawdę myślą, że są śmieszni? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz