Po wielu tygodniach od finału,
kiedy wszystkie emocje już zdążyły się osadzić na miejscu, mogę samej sobie
potwierdzić pierwsze wrażenie – nie podobało mi się.
Opowieść jest prosta. Małe
miasteczko i jego tajemnice. Do tajemnic docieramy poprzez historię dwunastoletniej, zaginionej dziewczynki -Tui. Dziewczynka jest w ciąży, czyli
oprócz rozwikłania zaginięci przed lokalną policję stoi odpowiedź na pytanie, kto jest ojcem. Śledztwem zajmuje
się młoda policjantka - Robin Griffin, która do Laketop przyjechała z powodu chorującej na raka matki.
Samo zaginięcie dziewczynki jest jedynie pretekstem do spojrzenia na niewielkie
nowozelandzkie miasteczko i losy jego mieszkańców. Na opieszałą policję,
rodziców pracujących przy produkcji narkotyków, na trudną młodzież o czystych
sercach. I na poturbowane przez życie kobiety żyjące w komunie Paradise.
Dużą bolączką Top of the lake jest nieudolnie prowadzony
wątek kryminalny. Rozsypujące się wątki przyczynowo-skutkowe, brak
stopniowanego napięcia. Campion częściowo świadomie odżegnuje się od narracji
kryminalnej: poroże jelenia wskazujące na sprawcę pojawia się już w czołówce (bardzo ładnej) serialu, potem w jednym z wczesnych odcinków, ale policjantka znajduje sprawcę dopiero w finale.
Pozostaje zatem pytanie po co tak dużo uwagi poświęcono nie działającemu
śledztwu, mówieniu o konieczności poszukiwania Tui czy poddawaniu fałszywych
tropów. Można było spokojnie zająć się jedynie portretowaniem zboczeństw
lokalnych mieszkańców, bez nieporadnego błądzenia między kryminałem,
opowieściami o dojrzewaniu, kobiecości i small
town secrets.
Campion odwraca się od estetyki
serialu kryminalnego tworząc główną bohaterkę. Zazwyczaj główni
bohaterowi – policjanci, detektywi – są (na ile to możliwe) przezroczyści. Są zmęczeni i zaangażowani w pracę, zazwyczaj dodaje się do tego trochę
osobistych historii, które dodają nieco zmęczenia i bruzd na twarzy, ale nie
przyciągają za bardzo uwagi widza. Tutaj jest inaczej. Główna bohaterka
co chwilę rzuca się widzowi prosto na talerz – nagim ciałem, emocjami
wywalonymi na zewnątrz czy ogólnie pojmowanym całościowym jestestwem, które mnie
akurat wyjątkowo irytowało. Choć uwielbiam Elisabeth Moss w Mad Menach, tak absolutnie nie
mogłam jej znieść w Top od the lake.
Campion dzierga tę opowieść zbyt
grubymi nićmi. Opozycje, jakie buduje są tak wyraziste i oczywiste, że ciężko
absorbować historię bez dystansu lub nawet irytacji. Kobiety: otwarte na świat,
krążą po ziemi z rozpuszczonymi dziko włosami i pacyfizmem w oczach. Mężczyźni:
biorą narkotyki, hałasują i jeżdżą motorami. Dorośli są zepsuci, moralnie
skarlali, emocjonalnie upośledzeni. Młodzież – czysta, pomimo „grzechów”, które
zarzucają im dorośli, mają dobre intencje i kierują się Wartościami. Campion posługuje się więc banałami nie dając widzowi szansy na myślenie, bądź własne
interpretacje – gotowe wnioski zapisała na ekranie.
W Miasteczku Twin Peaks, do którego Campion częściowo próbuje
dosięgnąć, dziwacta były intrygujące lub rozbijające spoistość normatywną,
tworzące nową jakość. Top of the lake
nie jest niczym poza pustą formą pełną
utartych i przewidywalnych znaczeń. Kobieca przestrzeń? Paradise i kobiety (w różnym wieku) kąpiące się nago. Ich
przewodniczka (Holly Hunter), poza wiekiem i częściowo poza płcią (ciałem), mówi na wdechu
irytujące frazesy pokroju „wczuj się w swoje ciało, jest inteligentne”, „musisz
cierpieć, kiedy dotrzesz do dna, odbijesz się”, „wyłącz mózg, włącz ciało”. Dalsze
klisze: młoda policjantka, skonfliktowana z własną przeszłością, walczy z
wiatrakami (złymi mężczyznami dzierżącymi władzę w instytucji, do której
przynależą), ratuje ofiarę przemocy, tak naprawdę walcząc o oczyszczenie
własnej przeszłości z zalegających tam niewyjaśnionych brudów.
Wszystko więc już widzieliśmy,
jeżeli dodamy do tego brak emocji kryminalnych, to otrzymujemy smętną i dość
banalną opowieść o poszukiwaniu prawdy z dość irytującą główną bohaterką na
czele. Nastój Top of the lake jest dość udany, muzyka i zdjęcia fenomenalnych i niepocztówkowych plenerów robią duże wrażenie, ale niestety niewiele więcej. Obietnica Campion-Hunter tym razem nie została spełniona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz